Talerz płytki
XX wiek
Muzeum – Zamek w Łańcucie
Jest częścią kolekcji: Malarstwo mistrzów Północy
Wytwornie przyodziany skrzypek zagląda do naszego świata przez otwarte okno, na mocy barokowej trompe l’oeil znosząc dystans między przestrzenią obrazową a realną, jednak nie nawiązuje z nami kontaktu wzrokowego, nie ku nam kieruje swe wysiłki. On wsłuchuje się w ciszę gęstniejącą powoli, acz nieubłaganie w miarę oddalania się dźwięku szarpniętej struny. Wyizolowanie i ujęcie w ramę scenki, która w innych warunkach ideowo-formalnych mogłaby być jedynie rodzajowa, podnosi moment strojenia skrzypiec i oczekiwania na muzykę do rangi obrazu normatywnego, może alegorii słuchu czy samej muzyki, która obecna jest w obrazie nie tylko na poziomie semantycznym, lecz nieledwie jako zasada jego kompozycji, rządząca równowagą wyimaginowanych linii napięć zmysłowych: biegnącej od szarpanych strun do wpółodsłoniętego ucha i wyznaczonej przez kierunek spojrzenia.
Kanoniczny układ przestrzenny obrazu, którego główną zasadą jest kamienna framuga okienna ograniczona u dołu parapetem, z wychylającą się – często muzykującą – postacią, nawiązuje do typu malarstwa iluzjonistycznego mieszczącego się w tradycji caravaggionistycznej i rembrandtowskiej. Iluzja Voorhouta nie jest oczywista – jeśli krajobraz w tle miałby być rzeczywisty, to widz znajdowałby się wewnątrz pomieszczenia, co implikuje kolejną warstwę interpretacyjną. Udrapowana kotara spływająca z niewidocznego karnisza zamontowanego przed arkadą wzmaga tę niejednoznaczność, staje się kurtyną barokowego theatrum.
W kręgu odniesień teatralnych pozostajemy również, analizując strój skrzypka, stylizowany na renesansowy, podobnie jak ówczesne kostiumy aktorskie. Czy zamierza on dać nam recital, czy przenieść nas w inne światy, wystawiając monodramę?
Zauważmy jeszcze, że dzieło Voorhouta nawiązuje do rodziny obrazów przedstawiających muzykującą postać w oknie, które dotykając problemu mimesis oraz postrzegania, były ważnym głosem w dyskusji o paragone, czyli współzawodnictwa sztuk.
Przy zasygnalizowanym powyżej bagażu znaczeń dzieło Vorhoouta pozostaje obrazem zadziwiająco wdzięcznym, malowanym lekko, bez najmniejszego – zdaje się – wysiłku, co zdradza, że proces twórczy był dla artysty przyjemnością.
Obraz prawdopodobnie ze zbiorów Augusta i Aleksandry Potockich, odnotowany w Inwentarzu z połowy XIX w. pod nr. 236.
Dominika Walawender-Musz
Autor / wytwórca
Wymiary
cały obiekt: wysokość: 39,0 cm, szerokość: 31,6 cm
Rodzaj obiektu
obraz
Technika
olej
Tworzywo / materiał
płótno
Czas powstania / datowanie
Miejsce powstania / znalezienia
Właściciel
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Numer identyfikacyjny
Lokalizacja / status