treść serwisu

List do Tadeusza Perla

Nota popularyzatorska

Obszerny list do Tadeusza Perla od Pesy Frydlender (po wojnie po mężu Kern, na temat nadawczyni zob. notę do listu MPOLIN-A50.1.4), dwuczęściowy, pierwsza część ołówkiem, druga piórem. Treść (pisownia i interpunkcja częściowo zmodernizowane; odczytanie części słów niepewne, niektóre nieodczytane):

29 IV 39, godz. 1.

Mój kochany Tojwiusiu!

Godzina późna – duchów. W tej chwili wróciłam do domu. Byłam dziś mocno zalatana. 2 firmy [?], Związek, Ministerstwo, Zebranie Kom[itetu] Rewiz[yjnego] Związku (30 IV walne zebranie), Zebranie Klubu Demokr. w Stowarzyszeniu, Apl[ikatura?], cukiernia z p. Nalkenem [?] i Mieczysławem Sytenem [członek ZNMS Lewica, zginął we wrześniu 1939, zob. list Jerzego Jodłowskiego do redakcji „Z Pola Walki” 1975, nr 4, s. 307 – red.], ale ponieważ spać nie mogę, bo smutna i zmachana jestem, ołówek do ręki i troszkę Pestka ze swoim przyjacielem pogada. Dwa listy Twoje ostatnie mam przed sobą. Co za różnica nastrojów. Jak można z nastroju tak wiosennego – w tak desperacki. Czyż znowu pod znakiem „Erosa”. Jeśli tak, mam nadzieję, że kryzys minął, poza tym nie bardzo rozumiem – „nieprzyjemność sytuacji polega na tym, że muszę przebywać nadal w towarzystwie danej osoby, zachowując oficjalnie uśmiechniętą minę, co też ona czyni”. Jeśli ktoś nie chce przebywać z kimś, jeśli to jest wzajemne uczucie, jakieś najprostsze – to rozstanie. Ja osobiście, Tad, nie wierzę w żadne więzy. Jeśli ktoś staje mi się niepotrzebny – z miejsca likwidacje. Za ciężki żywot, zbyt wiele fascynyjących zjawisk nas otacza, aby w aspekcie życia czy przeżycia osobistych „zagadnienia wielkiego świata nagle przestały Cię obchodzić”. Tadziku, wybacz mi tego tonu, ale zbyt mocno jestem do Ciebie przywiązana i zbyt drogim jesteś dla mnie, aby mnie nie martwił tego rodzaju ton desperacki, jakim oddychał Twój ostatni list. W każdym razie głowa do góry. W każdym razie w duchowym znaczeniu nie zostałeś sam – to sobie raz na zawsze pamiętaj. A pasjonującymi sytuacjami powieściowym nie przejmuj się. Każden z nas, wierzaj, jest bohaterem niezwykle pasjonujących wątków powieściowych. Gdyby ktokolwiek z nas chciał swoje przeżycia ubrać w formę słowną, stworzyłby najfantastyczniejszą powieść, taką, na którą najbardziej utalentowany pisarz nie mógłby sobie pozwolić. Ale to nieważne.

Wracając do Twoich spraw. Sprawa paszportu jest już w Min[isterstwie]. Tam jest już teren [?] Twego ojca, który Ci zresztą o tym pisał, m.in. o podaniu, które złożył o przedłużenie paszportu do końca 1939 r. w porozumieniu zresztą z p. radcą Sankowskim [?]. Moja rola ogranicza się do tego, że co drugi dzień proszę ojca o telefon do Ministerstwa.

W N.P. [„Naszym Przeglądzie”, dzienniku żydowskim, w którym Perl publikował – dop. red.] byłam, pisma żadnego nie wysyłaj. Pan Rosenmam [?], który jest b[ardzo] życzliwie do Ciebie ustosunkowany (karta z pozdrowieniami), przyrzekł, że przedstawi Twoją prośbę Komitetowi Redakc[yjnemu], aczkolwiek t[eg]o się nie praktykuje, by honorarium było uzależnienie od wielkości artykułu. Zgodził się ze mną, że art[ykuł] z 20 IV był związany z dużym nakładem pracy i dlatego słuszne jest większe wy[nagrodzenie] itp. Rada Adw[okacka] – obciążyła was minimalnym obowiązkiem subskrybowania pożyczki przeciw[otniczej] w granicach 100 zł, zawiadomienie jej o tym do dnia 10 maja br. (b[ardzo] przepraszam, ale nagle spać mi się zachciało, godz. 1 m[inut] 40 – dobranoc)

29 IV 1939 r.

Proszę mi wybaczyć wczorajszą bazgraninę, ostatnie zdanie zupełnie niewyraźne. Więc Rada Adw[okacka] obciążyła was obowiązkiem subskrypcji pożyczki. Minimalna stawka zł 100. Na razie do 5 maja br. należy wpłacić 1/3 części pożyczki, a do 10 maja zawiadomić Radę o tym i przez jaką instytucję wpłata została dokonana. Po czym zapowiedziana jest kontrola itp. Zdaniem moim obowiązek ten obciąża Ciebie, szczególnie że źródł[em] Twych dochodów jest Polska. W poniedziałek zadzwonię do Rady z zapytaniem, czy stawka minimalna zł 100 obowiązuje Ciebie jako urlopowanego, jeśli tak, wpłacę i prześlę Ci tekst pisma, które podpiszesz. Dziś rozmawiałam z Trosem, powtórzył mi jakieś plotki z Paryża, jako że legis arte jesteś związany itp. Jeśli tak, winszuję! Sądzę, że dobrze się stało i to co wczoraj było zagmatwane, staje się jasne. Mam nadzieję, że w chwili gdy piszę ten list, sobota, godz. 11 m[in]. 30, Twój desperacki humor rozwiał się, jesteś znów najszczęśliwszym osobnikiem pod słońcem, mimo widma wojny, odcięcia od macierzy, z dala od rodziny i przyjaciół z Ziemiańskiej, zw[anymi] przeze mnie kawiarnianymi demokratami.

U nas upały dają się we znaki. W pokoju moim pachną bazie wierzby. Jestem bardzo zmęczona. Ostatnie 2 tygodnie znów prowadziłam życie towarzyskie: wódka, kino, teatr, a jak [dwa kolejne wyrazy trudno czytelne, niepewne:] się ten dokucza papierosy, czarna kawa i dużo bezpłodnej pracy. A poza tym codziennie inne mordy. Wałkowanie sensacji politycznych, które często stoją na granicy plotek, za rozsiewanie których trafia się podobno do Berezy [Kartuskiej – miejscowości z obozem, w którym osadzano aresztatntów i więźniów politycznych], ponieważ już wiele okazało się prawdziwymi, powstały już nowe, związane podobno z nową przyjaźnią ze wschodem. Może kiedyś, jeśli zdążymy się zobaczyć, opowiem Ci wiele ciekawych rzeczy, które będą już należały do historii, ale być może, że Cię zainteresują.

A dziś tęsknię za moimi Puławami. Tak bardzo poszłabym do parku, usiadłabym gdzieś w dolnym parku albo najlepiej nad Wisłą pod wierzbami i wiem, że nawet zrobiłoby mi to b. dobrze. Mogłabym o wszystkim zapomnieć, nawet o tym, że boję się wojny, mimo iż chcę, żeby przyszła, ponieważ nic nie mamy do stracenia, a wiele możemy uzyskać. Wiem jedno, iż na widok pierwszego buta niemieckiego, czy pod postacią krajowego wyrobu, czy cudzoziemskiego, ja osobiście się zlikwiduję. Gdy patrzę na uciekinierów niemieckich [być może mowa o Żydach wysiedlonych z Rzeszy], jestem pełna zgrozy. W ramach mojej zwykłej i niższej niż przeciętna inteligencji nie mogę ulokować myśli, iż ludzie posiadający ambicję mogą znieść tyle upokorzenia.

Już późno, z parku, który mieści się vis à vis dochodzą głosy młodych ludzi. Taka piękna noc, ludzie nie mający własnych domów kochają się na ulicy. Takie proste i ładne. Jak bardzo daleko odeszłam od tego, mimo że własnego kąta nadal nie posiadam i nigdy go mieć nie będę. Był, kiedy byłam dzieckiem i latałam o tej porze z dziewczętami nad brzegiem Wisły, po trawnikach parku ku utrapieniu woźnych, po lesie i mocno podrapana moc zielska przynosiłam do domu. A wiesz, że drzewa owocowe za kilka dni będą osypane kwiatami i Warszawa w kwiatach, narcyzy, fiołki, kaczeńce, tulipany na rogach ulic sprzedawane przez kobiety w chustkach tworzą tak radosne plamy, że wiosenne stroje panien czy dziewoj na Mazowieckiej pozostają bez znaczenia.

Tadziku, godzina późna, Pestka bredzi, ogarnęła ją senność, wobec czego kończę list i uszy do góry.

A propos ananasa nie zjadłam, bo go po prostu nie dostałam, a pieniędzy ojcu nie doręczyłam, bo ich nie dostałam. W „aspekcie” plotek Samka, czyż ananas i pieniądze dla ojca nie kryją niespodzianek? Ostatniego listu nie zniszczyłam. Nie potrafię niszczyć listów pochodzących od moich przyjaciół, mimo że ich samych potrafię, gdy tego domaga się interes jednej ze stron, zlikwidować, nawet gdy serce pęka.

Ostatni często myślę o Zbyszku, ciekawam, gdzie on jest, prawdopodobnie gdzieś…

Żeby nie zapomnieć, kol[ega] Mendels prosi stale, abym Cię serdecznie pozdrowiła. Mówi o Tobie tonem pełnym uznania, co mnie b[ardzo] cieszy, ponieważ pochodzi od człowieka poważnego, uczciwego, przerastającego umysłowość naszych kolegów.

Nie miej mi za złe, że gryzmolę ołówkiem, ale własnego pióra nie mam, Twoje nie chce pisać, a pożyczone chlapie, ale jeśli wojny nie będzie, zamawiam pióro francuskie u Eli Epulejnówny, obecnie Goldwarowej, która wybiera się do Paryża, i to wkrótce.

Wyobraź sobie, że Lońka się ożenił, i wyobraź sobie, iż wszystkich zawiadomił o swym szczęściu [brakuje słowa ,,oprócz”?] Pestki, do której się tak palił. Troszkę mi było przykro i nie rozumiem dlaczego. Ale wielu rzeczy nie rozumiem. Dzisiaj Twój przyjaciel wmawiał, że kocham Tadzia. Tak, ale nie tak, jak on i wszyscy myślą, może i Ty. To zbytnie upraszczanie sobie cudzych uczuć i twego rozumowania. Ale Ty powinieneś wiedzieć, że to najzupełniejsza przyjaźń, która wytrzymała próbę czasu, o b[ardzo] dużym nasileniu, ponieważ jestem bezdomna – skoncentrowana – to wszystko.

Nie wiem, po co tym piszę, o godz. 1. w nocy, chyba dlatego, że uznaję sytuację bez niedomówień i może dlatego, że nie chcę stać w niezliczonym szeregu Twoich „przyjaciółek”, i odwrotnie, nie stawiam Ciebie w szeregu „pewnej kategorii moich przyjaciół”, przepędzonych na razie.

Ale naprawdę dobranoc, jutro robię „Walne Zgromadzenie” Zw[iązku] Kup[ców] […] sam[a], za jed[y]ne 75 zł mies[ięcznie].

1 maja – smutno, nie ma pochodów. Tak wszystko powoli zabierają. Całuję Cię

Pestka

transkr. Ewa Małkowska-Bieniek, oprac. Przemysław Kaniecki


Informacje o obiekcie

Informacje o obiekcie

Autor / wytwórca

Kern, Paulina (1909-1980)

Rodzaj obiektu

korespondencja

Technika

rękopis

Tworzywo / materiał

papier

Pochodzenie / sposób pozyskania

darowizna

Czas powstania / datowanie

1939-04-29

Miejsce powstania / znalezienia

powstanie: nieznane

Numer identyfikacyjny

MPOLIN-A50.1.53

Lokalizacja / status

obiekt nie jest teraz eksponowany

Może Cię również zainteresować:

Dodaj notatkę

Edytuj notatkę

0/500

Jakiś filtr
Data od:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
Data do:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
asd