treść serwisu

List do Tadeusza Perla

Nota popularyzatorska

List napisany na maszynie na dwóch stronach pojedynczej tzw. czystej karty. Odręczne poprawki. U dołu drugiej strony zapisana odręcznie data oraz podpis nadawcy, Seweryna Trossa.

Autor był bardzo bliskim przyjacielem Tadeusza Perla, krytykiem filmowym i dziennikarzem. Na jego temat zob. notę do listu MPOLIN-A50.1.128.

Treść (zachowano, poza wyjątkami służącymi czytelności zapisu, pisownię oryginalną):

Drogi Tadziu i t.d.

Z listu Twojego wynika jedno. Wleczesz się w tyle za fallusem Mietka [Bibrowskiego] i z podziwem patrzysz na wszystkie jego (może lepiej napisać przez duże J) wyczyny. Podziwiasz, jakże to tak można; Tybyś też tak chciał. Zresztą – jesteś jeszcze młody – więc może się nauczysz. Oczywiście jednak – o ile zdążysz – o ile Cię przed tem nie zaskoczy jakaś miła przygoda wojenna. Wówczas, bardzo możliwe – znajdziemy się po dwóch stronach frontu. Ja z resztą przyjaciół będziemy na usługach „wielkiego wodza narodu niemieckiego” (którego nota bene wczoraj miałem możność oglądać na dobrym filmie niemieckim „Olimpiada” [reż. Leni Riefenstahl, 1938] – i takie też bywają) – a Ty – w szeregach „wielkich demokracji”. Przypuszczam jednak, że „wielkie demokracje” nie będą chciały doprowadzić do tego, aby nasz Tadzinek sczezł podle w ich szeregach, więc do wojny nie [przekreślone: doprowadzą?]. Pozwolą „wodzowi” zabrać Sudety, podobnie jak dopuściły do rozbioru Hiszpanii, Abisynii czy Austrii. Bo przecież – po co się wtrącać, po co się angażować w cudze sprawy. Jeszcze parę podobnych posunięć wielkich, sprawiedliwych, demokratycznych mocarstw a uwierzą w słuszność i celowość postepowania naszej ul. Trębackiej…

A wcale nie o tym chciałem pisać. Bo przecież i dzisiaj, podobnie jak wczoraj i jutro zobaczę się w Ziemiańskiej z Bibrowszaczakiem [osoba niezidentyfikowana] czy Bossakiem [tj. Jerzym Bossakiem, wówczas krytykiem filmowym, po wojnie twórcą filmów dokumentalnych – red.] i będziemy snuć smutne rozważania na temat możliwości wojny, zwycięstwa ugrupowań demokratycznych, analizować przyczynę rozwiązania sejmu i senatu, zastanawiać się nad tym, czy jest tylko trick Ozonu [tj. Obozu Zjednoczenia Narodowego, związanego z sanacją – red.] dla zwalczania [Walerego] Sławka [sanacyjny polityk, w tym okresie już marginalizowany] czy „siuchta” z ludowcami czy też – chęć utrzymania przez 5 lat encien regime’u, co nie dałoby się przeprowadzić w wyborach samorządowych.

Znasz dobrze te „piosenki”. N U D A. POTWORNA N U D A.

I dlatego chciałbym się dowiedzieć, jak tam upływa Tobie czas w owej wymarzonej „krainie wolności”, czy ziściły się nareszcie sny o „nocach paryskich”, wspaniałych gibkich ciałach francuzeczek, piersiach murzynek i mulatek, wygibasach erotycznych kobiet z dalekiej Polinezji i t.d. i t.d. (A propos „wygibasów erotycznych” – nikt z nas nie zrozumiał o co Ci chodzi w Twoim liście, kiedy używasz słowa „pompier”, co to znaczy, co to za sposób?).

Przypuszczam jednak, że z tym wszystkim to wielka przesada, że niema i w Paryżu większej erotyki niż w Warszawie, że jest to tylko kwestia temperamentu, odwagi, hucpy albo tupetu i niczego więcej. Przypuszczam, że wleczesz się jak cień za Mietkiem [Bibrowskim], „małpujesz” go bezskutecznie tracąc przy tym maximum czasu. Zamiast tego byłoby lepiej, gdybyś starał się wkręcić do jakiejś gazety francuskiej, gdybyś poduczył się trochę języka (to piszę pod wpływem namowy twego ojca) w łóżku bowiem nauczysz się nie języka a raczej „językiem”. To niewątpliwie rzecz bardzo ważna, ale poto nie warto wyjeżdżać do Paryża, można to uprawiać nawet i w Warszawie. (Tak twierdzą warszawscy przyjaciele, którym pokazałem Twój list).

[Wers podkreślony, jako nagłówek, znakami „–”:] Następna część listu pisana [tu słowo „nazajutrz”, przekreślone, dopisek odręczny:] po dwóch dniach

Przez 2 dni byliśmy na „łonie natury” aż w Michalinie. Oczywiście była wódka. to samo towarzystwo: Mnaania[!], Tania, Ruta, Klimek, Oleka [Bachrach?] i to aż do znudzenia. N U D A…

Najczęściej przebywam ostatnio z Bossakiem: włóczymy się po najrozmaitszych knajpach, szukając zapomnienia w alkoholu, zastanawiając się nad nicością wszechświata i t.p. Od czasu do czasu prz[e]rżnę gdzieś jakąś „pupcię” (jak ty to nazywasz) i… koniec. M a ł o.

Już nie kuleję.

To też nie wystarcza. Zatruję Ciebie teraz zgnilizną upadającego świata, pesymizmem ludzi, którzy zmuszeni są czytać dodatki nadzwyczajne „Kurjera Porannego”, nawołujące do odebrania Czechom „zagrabionego w r. 1920 Śląska Cieszyńskiego”, wskazujące, że nie tylko Niemcy są „Herrenvolkiem” [tj. rasą panów – red.], że i my… że albośmy to jacy tacy… i „zgnilizna demokratycznego Zachodu”. Zresztą i Ci twoi Panowie z komitetu redakcyjnego G. Gosp. są nie inni. Któregoś dnia Bregman i Atlas i Meyer zupełnie poważnie uzasadnili konieczność odebrania przez Niemców Sudetów, twierdząc, że jest to historycznie słuszne, że tak samo winna postąpić Polska, która zupełnie słusznie wiąże się z Niemcami. Maluczko a byliby ci panowie spuszczali się z radości słuchając przemówienia Hitlera.

A teraz a propos Głosu [G]ospodarczego. Z chwilą kiedy masz jakieś uwagi przysyłaj je do mni[e] a nie do Ojca. W tej chwili ja jestem sekretarzem redakcji, a nie kto inny. Jak ty przyjedziesz będziesz sobie robił jak ci się żywnie podoba. Nawiasem dodaję, że jeszcze w życiu nie widziałem pisma, które się tak samo robi bez redaktora, jak Twój Gł[os] Gosp[odarczy]. Gdyby pewnego dnia umarł Atlas, Maliniak czy nawet głupi Awin nie byłoby Głosu. Zarzucam Ci, że nie potrafiłeś sobie zmontować redakcji, że nie nawiązałeś żadnych kontaktów, że prasa nie zamieszcza żadnych wzmianek o nowych numerach Głosu, że wszystko w Głosie jest zależne od takiego lub innego poglądu na pewne zagadnienia p. Atlasa lub Maliniaka. Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną i jednocześnie b. smutną, że na konferencje prasowe czy to w Min[isterstwie] P[rzemysłu] i H[andlu] czy innych resortów gospod[arczych] nie zaprasza się Twojego pisma. Interweniowałem w tej sprawie i teraz będziemy o wszystkich tego rodzaju zebraniach wiedzieli. Poza tym załatwiłem sprawę zamieszczania w prasie wzmianek o ukazaniu się Głosu. Tak np. były wzmianki o Głosie w „Czasie”, „Ekspresie Porannym”, „Kurierze Czerwonym”, „Kurierze Porannym” i jeszcze paru pismach. Jest to wynik moich osobistych interwencyj u znajomych mi sekretarzy redakcji. Podobnie – nie wiem, czy zasługą czy wadą – jest nowy sposób ujmowania zagadnieniami przeglądu prasy. W każdym bądź razie muszę stwierdzić, że na ogół podobał się czytelnikom i redakcji (Maliniak, Atlas, Bregman). Podobnie za „moich czasów” nastąpiła zmiana w systemie zbierania materiału do numeru. Obecnie każdy numer poświęcony jest pewnym zagadnieniom aktualnym. Tak n.p. numer poprzedni był surowcowy. Najbliższy – poświęcony jest zagadnieniom rynku wewnętrznego. A następny… może już nie wyjdzie? Raczej nie wyjdzie… W każdym bądź razie nie będzie w nim dotychczasowego p.o. sekretarza redakcji, który gdzieś tam na jednym z frontów „powalczy”, zgodnie z intencjami naszej prasy. A propos cenzury. Zobaczysz w numerze, jak bardzo pociąłem Twój wcale niezły ostatni przegląd prasy. Zastanawialiśmy się nawet nad tym, czy go w ogóle nie puścić. (Dziś – to nie dwa miesiące temu). Zupełnie inne nastroje, inna sytuacja, b. ostre konfiskaty. Poza tym stwierdzam, że nie dotrzymujesz zobowiązań. Miałeś przysłać „notatki gospodarcze” – nie przysyłasz. Miałem dostawać 100 zł miesięcznie – dostałem 75 zł. (Znacznie mniej niż mi się rzeczywiście należy za tyle pracy, ile włożyłem dla Głosu). Niezależnie od pracy przy numerze dziesiątki listów do najrozmaitszych organizacji gospod[arczych], pism fachowych, władz państwowych, czasopism specjalnych, pism codziennych i wydawnictw. (Powiedziałem Twojemu ojcu, że 75 zł to za mało i miał do Ciebie w tej sprawie napisać. Za ostatni numer 75 zł nie wezmę). Dlaczego nie przysłałeś do tego numeru artykułu gospodarczego, miałeś przecież do każdego numeru coś przysyłać. Najbliższy numer będzie nie najlepszy. Cudem tylko udało mi się zmusić ludzi do pisania. Nikt nie chciał, bo i poco?… W takiej gorączce.

Po dwóch dniach.

Jakoś nie mogę tego listu do Ciebie wysłać. W obliczu ważniejszych spraw zapominam o Tobie, pieniądzach, „Głosie” i kobietach. A raczej nie – Postanowiliśmy wszyscy – „co użyjem to dla nas” jesteśmy stale zachlani, bo przecież sam rozumiesz… Zazdroszczę Ci pobytu w Paryżu. Mimo że „Francja przestała być mocarstwem”. Teraz naprawdę zazdroszczę. A poza tym żałuję, że z nogą jest najzupełniej dobrze. Z chęcią zgodziłbym się teraz drugi raz na przebyte męki… Miałbym jednak spokój.

List mój, jak widzisz, nie świadczy o dobrym samopoczuciu. Od pierwszych paru zdań do ostatnich zaszła olbrzymia różnica w nastrojach, nastawieniu psychicznym itp.

Napisz obszerny list. Może jeszcze go otrzymam przed…

Poproś Mietka [Bibrowskiego] i Gutę [tj. Gustawę Rosenstein?], aby też napisali. Pod chajrem odpiszę.

[Odręcznie:] 28 IX 38 Seweryn Tross


transkr. Ewa Małkowska-Bieniek, oprac. Przemysław Kaniecki

Informacje o obiekcie

Informacje o obiekcie

Autor / wytwórca

Tross, Seweryn (19..-1944)

Rodzaj obiektu

korespondencja

Technika

maszynopis, rękopis

Tworzywo / materiał

papier

Pochodzenie / sposób pozyskania

darowizna

Czas powstania / datowanie

1938-09-28

Miejsce powstania / znalezienia

powstanie: Warszawa (województwo mazowieckie)

Numer identyfikacyjny

MPOLIN-A50.1.14

Lokalizacja / status

obiekt nie jest teraz eksponowany

Może Cię również zainteresować:

Dodaj notatkę

Edytuj notatkę

0/500

Jakiś filtr
Data od:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
Data do:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
asd